once upon a time zrobiłam bransoletkę (ja je nazywam "oplatane") z drewnianych kostek, była brązowa z turkusowymi akcentami. śliczna wyszła, ale bardzo niepraktyczna. na ręku wyglądała jakby była złamana - kostki źle się układają na tak małym obwodzie. ale na jarmark i tak ją zabrałam, żeby robiła na stoliku za "tłum". okazało się, że wpadła w oko jednemu panu, który stwierdził, że "chciałby taką, tylko na szyję i z zielonym". no to zrobiłam, uzgodniwszy wcześniej z panem układ kostek.
zdjęcia prototypu nie mam, bo okazało się, że mam za mało brązowych kostek i musiałam ją spruć (a że mi się nie podobała, to wcześniej nie zrobiłam). na większym obwodzie kosteczki też nie do końca idealnie się układają, ale można tak jakoś je poprzesuwać, że efekt jest zadowalający.
takie zdjęcia porobiłam, że nie wszystkie udało mi się przyciąć w, tradycyjny już u mnie, kwadracik.
tu jeszcze ze sznurkami, bo chciałam dokonać przymiarki na właścicielu, przed ostatecznym zakończeniem dzieła (na całe szczęście, bo naszyjnik był za mały)
tak mi się spodobał, że zrobiłam sobie taki, ale ze szklanych beczułek. pochwalę się niedługo.
ps. nie wiem co się porobiło, że polskie znaki inną czcionką się wyświetlają :( jak wy widzicie moje posty?
ps. 2. nastąpiła inwazja spamowych komentarzy na mojego bloga. włączyłam weryfikację obrazkową. myślicie, że pomoże?
ps. nie wiem co się porobiło, że polskie znaki inną czcionką się wyświetlają :( jak wy widzicie moje posty?
ps. 2. nastąpiła inwazja spamowych komentarzy na mojego bloga. włączyłam weryfikację obrazkową. myślicie, że pomoże?